poniedziałek, 2 marca 2015

Od Pirit do Sillena

  Nocą spacerowałam po dosyć dużej polanie, która znajdowała się w południowo-zachodniej części terytorium watahy. Położyłam się na środku i "kąpałam się" w księżycowej poświacie. Niebo było bezchmurne i gwieździste. Starałam się rozpoznawać poszczególne gwiazdozbiory, ale nie wychodziło mi to jakoś specjalnie. Żaden ze mnie astronom... Jedyną konstelacją jaką udało mi się rozpoznać był Wielki Wóz. Odnalazłam gwiazdę polarną. Świeciła najjaśniej ze wszystkich.
Nagle usłyszałam niewyraźny pomruk, który po chwili przeistoczył się w głośny ryk. Teraz moich uszu dobiegł odgłos biegania. Dosyć ciężkiego biegania... Kroki zbliżały się do mnie. Szczerze mówiąc nie chciało mi się wstać, więc szybko zrobiłam się nienamacalna. Gdy to coś przebiegło przeze mnie, zobaczyłam że to smok. Moment później jasne monstrum zawróciło i ponownie zaatakowało, jednak nie dałam mu szansy. Użyłam furii. Dzięki niej jestem teraz pięciokrotnie silniejsza, szybsza i zwinniejsza. Jedyny minus tej umiejętności to krótkie działanie. Trzeba działać szybko i tyle...
Skoczyłam na smoka i odepchnęłam go. Runął prosto na wielki głaz. Uderzył w niego z takim impetem, że aż zrobił w nim wgłębienie. Stałam wyczekująco. Czy się podniesie? Nie. Nie ruszał się już. Furia przestała działać, a ja usłyszałam za sobą czyjś głos:
- Co ty robisz?!
Odwróciłam się. Głos należał do Sillena. "Hm, a więc to jego smok..." - skapnęłam się w myślach.
- Zaatakował mnie bez żadnego powodu. Naucz się nad nim panować. Jesteś za niego odpowiedzialny - skwitowałam.
Basior podbiegł do swojego smoka.

<Sillen?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz