sobota, 31 stycznia 2015

Od Bellis - Sam początek...

  - Tato błagam nie możemy znowu wywoływać walki ! - Krzyknęłam z rozpaczy.
  - Nie wtrącaj się !!! - Wykrzyczał alfa, po czym odepchną mnie wprost na kamień.
  Upadłam na grzbiet, widziałam jak mój własny ojciec, zabija wilki z naszej watahy, które sprzeciwiły mu się. Było dużo krwi i łez, kiedy już wyładował swą złość, ruszył na tereny innej, obcej nam watahy...
  - Brim - Powiedziała moja matka. - Uciekaj nie możesz zniszczyć sobie życia, znajdź kogoś odpowiedniego, załóż watahę i rób, to co mówi Ci serce...
  - Mamo, czy... Czy ty się żegnasz ?! - Byłam przerażona.
  Spojrzała się na mnie i kiwnęła głową. Z nosa leciała jej krew... To, tata. - Pomyślałam. Nie byłam pewna co mam zrobić. Uciec jak mówi mi matka, czy zostać i patrzeć jak ojciec zabija nas wszystkich po kolei. Wolałam odejść, po cichu, bez pożegnania, bo to najbardziej boli.
  Kiedy odbiegłam na wystarczająco bezpieczną odległość, spojrzałam na mamę... Płakała, ale zarazem patrzyła czy nie zbliża się ojciec. Zanim mój wzrok powrócił w odpowiednie miejsce, dostrzegłam, iż wybiega ona w drugą stronę, nową i nie odkrytą. Cieszyłam się, że nie została z tym zabójcą, ale jak sobie poradzi ? Trzeba mieć dobrą nadzieję.
  Nie zatrzymywałam się i nie chciałam patrzeć za siebie. Zawszę wiedziałam, że nie zostanę tu długo. Poczułam pod łapami miękką ziemię, bałam spojrzeć się przed siebie, ale ciekawość nie dała za wygraną. Ujrzałam potok, łąkę oraz las z mnóstwem przewróconych drzew, norami po dawnych lokatorach. Czy, to właśnie to miejsce. Serce, każe mi tu zostać... - Mówiłam po cichu.