sobota, 25 kwietnia 2015

Od Valixy CD Sii

Sia ruszyła za Powerlessem lecz ją zatrzymałam.
-Masz rację, kocham Powerlessa i zawsze będzie moim ojcem mimo że jestem adoptowana - powiedziałam z uśmiechem
Wadera odwzajemniła uśmiech.
-To chodźmy - powiedziała
Ruszyłyśmy. Szukałyśmy Powerlessa ze szczeniakami. Nigdzie ich nie było. Sia zaczęła się niepokoić. Ja się tym aż tak nie przejmowałam, wiedziałam że z Powerlessem są bezpieczne. W końcu go znalazłyśmy. Leżał pod drzewem, a obok niego szczeniaki i Liam. Sia odetchnęła z ulgą.
-Co tak długo? - zapytał
Chciał jeszcze coś dodać, lecz Sia mu przerwała.

<Sia?>

niedziela, 19 kwietnia 2015

Od Lany: Trudne Początk

Obudziłam się cała zestresowana, obok legowiska, na którym leżałam, siedziała tajemnicza sowa i sympatycznie wyglądająca wilczyca. Po chwili wilczyca odezwała się:
- Jak się czujesz?
- Średnio. - odpowiedziałam niechętnie, wówczas nie wiedziałam gdzie jestem.
- Byłaś w bardzo złym stanie. - powiedziała wadera.
- Gdzie tak właściwie jestem? - zapytałam.
- Witaj w Watasze, inaczej zwą to Akademią Istot Ciemności. - rzekła bardzo przyjaźnie.
- A co się ze mną stało? - zapytałam zupełnie zmieszana.
- Byłam na spacerze w lesie i znalazłam Cię bardzo chorą, zemdlałą na kamieniu. - powiedziała bardzo dramatycznie.
- A tak, już sobie przypominam, głodowałam wtedy. - dodałam i nastała niezręczna cisza.
- Jak się nazywasz? - spytała wadera.
- Ja ... yyy... nazywam się Lana. - odpowiedziałam nieśmiałe.
- A więc Lano, to jest Ravena. Będzie twoją opiekunką i nauczycielką dopóki nie oswoisz się i nie nauczysz się życia w Watasze. - rzekła wadera, pokazując mi mądrze wyglądającą sowę. - A no tak, nie przedstawiłam się, przepraszam. Nazywam się Bellis, jestem Alphą w Watasze - powiedziała.
- Ravena? Jak to? Po co mi opiekunka? - rzekłam bardzo zdziwiona.
- Otóż, uważam że, nie jesteś jeszcze gotowa na samodzielne życie w Watasze. - dała odpowiedź Bellis.
- Mhm... - bąknęłam wnerwiona.
- Wiem że, nie jest to przyjemna dla Ciebie wiadomość, ale to dla twojego dobra. - oznajmiła stanowczo Alpha. - Teraz dam Ci stanowisko i ustawię Cię w hierarchii jako waderę deltę B. - dodała.
- Nie rozumiem... - nie wiedziałam za bardzo o co chodzi.
-...

<Bellis?>

Od Maydrina do Powerlessa

- Wszystko upolowałyście dzisiaj?- zaciekawiłem się. Ilość pożywienia była naprawdę imponująca, choć może nie doceniałem tych trzech wader.
Abbys odpowiedziała mi skinieniem głowy. Przeżuwałem w spokoju zająca, delektując się każdym kęsem.
- To na co czekacie? Czemu nie wrócicie ze zdobyczą do watahy?- zapytałem, przełknąwszy mięso.
Dosłyszałem prychnięcie gdzieś z góry. Uniosłem łeb, by przypomnieć sobie, że Deathre chwilę temu usadowiła się na gałęzi. To zapewne jej prychnięcie. Zresztą, to bardzo prawdopodobne. Pomimo tego, że poznałem ją stosunkowo niedawno, wydawało mi się, że zidentyfikowałem ten typ osoby, którą była- oschła, dumna, nieufna. Wilk, który miał trudną przeszłość, która odcisnęła na nim swoje piętno.
- Mamy zamiar zapolować jeszcze pod wieczór- wyjaśniła mi Abbys. Spuściła głowę i dostrzegłem, że rysowała coś łapą na ziemi.
- I teraz będziecie tak po prostu leżeć i nic nie robić?- spytałem z niedowierzaniem. Kiedy znów otrzymałem odpowiedź w postaci krótkiego skinienia głową, uniosłem wysoko brwi z westchnieniem.
- Nuda.
Kolejne prychnięcie z góry.
- Nie wiem jak ty- krzyknęła Deathre.- Ale my cały ranek polowałyśmy, a teraz chcemy odpocząć! Jeśli ci to przeszkadza, możesz zrobić nam przysługę i zostawić nas w spokoju.
Nie odpowiedziałem. Ułożyłem głowę na łapach i obserwowałem otoczenie. Nie miałem powodów, by zostawać z waderami, a ponadto chciałem jak najszybciej dotrzeć na Magiczną Skałę, więc powinienem się spieszyć.
- Skorzystam z twojej rady.- Uśmiechnąłem się w stronę korony drzewa, mając nadzieję, iż Deathre patrzy na mnie.
Ruszyłem w kierunku, z którego przyszedłem, kierując się charakterystycznymi punktami, które mijałem po drodze do obozu. Wkrótce znalazłem się przy rozłożystym drzewie, między korzeniami którego wypatrzyłem wczorajsze schronienie, teraz przysypane ziemią. Minąłem norę i ruszyłem w kierunku Magicznej Skały.
Tereny watahy są niezwykle różnorodne. Teraz, wychodząc z przesyconego różem lasu, z radością witałem zielone liście na pobliskich drzewach. Miłosny Zakątek, tak nazywają to miejsce, które właśnie opuściłem. Nie wątpiłem, iż jest to niezwykle romantyczny las dla zakochanych, lecz dla mnie był zdecydowanie zbyt różowy. Nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego jak miłość w stosunku do drugiego wilka, raczej głębokie przywiązanie i bezgraniczne oddanie, tak mogłem zdefiniować uczucia, które żywiłem do Shili. W laboratorium nie pozwalali, by wilki różnej płci przebywały w tym samym pomieszczeniu, chyba że dla celów naukowych. Pamiętam jeden jedyny raz, gdy znalazłem się sam na sam z wilczycą w jednym ze sterylnych pomieszczeń. Była starsza ode mnie, bardziej opanowana i miała większe doświadczenie w pracy z ludźmi. Przez cały czas trwania naszego spotkania siedzieliśmy naprzeciwko i wpatrywaliśmy się w siebie. Potem naukowcy znów zabrali nas do dawnych cel.
Nade mną wyrosła gigantyczna skała, która przesłoniła słońce. Uniosłem łeb i przekonałem się, że skała układa się w łuk, który wędruje nade mną i wrasta w ziemię jakieś dwadzieścia metrów dalej. Już niewiele drogi zostało do Magicznej Skały.
Rozglądałem się wokół siebie, idąc, łowiłem uszami dźwięki, nosem chłonąłem zapachy. Wtem do moich nozdrzy dotarła jakaś wyjątkowo nieprzyjemna woń- po chwili z przerażeniem uświadomiłem sobie, że wyczuwam krew. Podążyłem za zapachem, niepewny, co mogę znaleźć, gdy dotrę na miejsce, ale jednocześnie bardzo ciekawy. Wyobrażałem sobie, co to może być- zabite zwierzę, ranny wilk, a może po prostu zaschnięta krew pozostawiona przez zranione stworzenie. Przyspieszyłem kroku, nakręcany ciekawością. Prawie biegłem. A co zastałem na miejscu?
Opcję numer dwa. Kłębowisko białego futra otaczało niewielki głaz stojący nad wąskim strumykiem. Niepewny, podszedłem bliżej. Dostrzegłem czarne znaki pokrywające część ciała wilka, czerwone oczy przebiegające nerwowo po błękicie nieba. Zdziwiłem się, ponieważ nigdzie nie dostrzegłem krwi. Wtedy wilk oderwał wzrok od nieba i przeniósł go na mnie.
- Coś ci się stało?- spytałem, choć wiedziałem, że to niemądre pytanie. Doświadczony medyk nigdy nie zareagowałby tak na widok rannego towarzysza. Od razu obejrzałby ciało poszkodowanego, udzielił pomocy.
Wilk w odpowiedzi tylko kiwnął głową, a potem z jękiem przetoczył się na plecy. Wtedy zobaczyłem powód jego bólu. Rozległa rana szpeciła jego brzuch, barwiąc futro na czerwono. Wyglądało to mrocznie, lecz w jakiś sposób mnie fascynowało.
- Bardzo boli?- Utrzymywałem kontakt z wilkiem, podczas gdy usiadłem blisko niego i obejrzałem ranę. Wyglądała jakby jakieś stworzenia przeorało mu brzuch olbrzymimi pazurami.
- Spróbuję ci pomóc- westchnąłem, chcąc dodać sobie otuchy. Przyłożyłem łapę do jego brzucha- miękkie futro łaskotało. Odetchnąłem głęboko i skierowałem swoje myśli na sposób, w jaki można by uleczyć ranę, lecz okazało się to zbędne. Wraz z moim dotykiem rana powoli zaczęła się zasklepiać, aż pozostała po niej jedynie niewielka blizna, która wkrótce również zniknęła, ponieważ nie przerywałem kontaktu z ciałem wilka. Zaskoczony tak szybkim obrotem spraw, odsunąłem się. Basior patrzył na mnie ze zdziwieniem i ulgą. Zauważyłem, że otwiera pysk, by coś powiedzieć, lecz go uprzedziłem:
- Nie ma za co. Jestem Maydrin, od niedawna w Watasze Prawdziwej Przyjaźni- przedstawiłem się, unosząc lekko kąciki ust.
Śnieżnobiały basior dźwignął się na nogi. Teraz zauważyłem, że tajemnicze znaki pokrywają jedynie jego lewą łapę. Wtedy też dowiedziałem się, czemu miałem wrażenie, iż wilka jest tak dużo- gdy stanął na łapy, rozpostarł ogromne skrzydła. Zadziwiające było to, iż jedno było pokryte pierzem, jak u ptaka, a drugie przypominało błoniaste skrzydło smoka.
Nie czekając na odpowiedź basiora, dodałem:
- Kto się tak poranił?
Wilk spojrzał na mnie spode łba. Ocenia mnie, przemknęło mi przez myśl. Ocenia, czy może mi zaufać. Ciekawe, czy wyglądam na kogoś wartego zaufania?

<Powerless?>

czwartek, 16 kwietnia 2015

Od Deathre do Maydrina

Szliśmy dalej na wschód. Maydrin kroczył leniwie obok mnie. Muszę przyznać, że był on dość... Osobliwy. Nie wyglądał na zwyczajnego wilka, i pewnie takim nie był. Obiło mi się o uszy, że miał ciekawą przeszłość, ale nie zwróciłam na to uwagi. Wolałam nie wnikać. Ja sama miałam ciężką przeszłość i nie lubię o tym opowiadać. Maydrin chyba też. Nie wygląda na wilka dzielącego się ze wszystkimi swoimi przeżyciami. Czasami miałam dziwne wrażenie, że jego skóra emanuje chłodem, ale to pewnie przywidzenia.

Po jakimś czasie dotarliśmy na miejsce tymczasowego obozu. Abbys siedziała przy pni drzewa i odpoczywała zamyślona. Avaer znosiła kawałki połamanych gałęzi na ognisko.
- Nareszcie jesteś. - powiedziała, gdy mnie zauważyła.
- Byłabym szybciej, gdyby pewien jegomość się trochę bardziej pospieszył, zamiast spacerować. - powiedziałam z wyrzutem. Mydrin wzruszył ramionami. Przewróciłam oczami. Zbliżyłam się do sterty drewa. Zniosłam kilka suchych gałęzi i ruchem głowy rozpaliłam ognisko. W górę wystrzelił słup ognia, który kilka sekund później się zmniejszył.
- Tam jest pięć królików, dziewięć danieli i dwie sarny. Częstuj się. My już jesteśmy najedzone. - powiedziałam. Ja wdrapałam się na pobliskie drzewo i skacząc weszłam na gałąź dziewięć metrów nad ziemią.
- Spadniesz. - powiedział Maydrin.
- Nie, tatusiu. Poradzę sobie. - powiedziałam z ironią.
- Ona tak sypia i do tej pory nic się jej nie stało. - dopowiedziała Abbys spokojnie. Ja tym czasem położyłam się wygodnie. Słońce mocno świeciło, więc to nie była dobra pora na łowy. Maydrin spokojnie jadł zająca. Wkurzało mnie to, że on wszystko, co ja robię w pośpiechu robił tak spokojnie. Irytujące. Zamknęłam oczy. Cieszyłam się chwilą spokoju. Lecz nie na długo. Usłyszałam głos Maydrina.
-...

<Maydrin?>

niedziela, 12 kwietnia 2015

Od Maydrina do Deathre

Już od dwóch tygodni jestem w Watasze Prawdziwej Przyjaźni. Nie sądziłem, że będę w stanie tak szybko przystosować się do życia tutaj, z innymi wilkami, bez dużych ludzi krążących dookoła, obserwujących każdy ruch. Zamieszkałem w niewielkiej grocie tuż przy strumyku w Lesie Mieszkalnym. Jest to bardzo przytulne miejsce, a część mojego umysłu, która wciąż poczuwa się szczeniakiem, zakwalifikowała ten las jako idealne miejsce do gry w chowanego. Lubię spokojne miejsca w watasze, choć zdarza mi się zapuszczać tam, gdzie wiem, że spotkam inne wilki. Czasami zagadam do jednego czy drugiego, ale nigdy nie jest to nic zobowiązującego. Wymiana kilku pytań, grzeczne odpowiedzi i ten drugi musi znikać, bo wzywają go obowiązki. Ja nie mam zbyt wiele przymusowej pracy. Jako pomocnik medyka nie poluję, by zapewnić watasze pożywienie, ani nie patroluję co dzień terenów, nie szpieguję dla alph innych stad. Nawet jeśli trafi się jakiś chory, zajmuje się nim Bellis, a zazwyczaj pomaga jej Sahara. Nie żebym jej nie lubił, bo po dwóch rozmowach wydaje się całkiem sympatyczna, ale przez to że dorosła, nie mam co robić całymi dniami. To natomiast skłania mnie to włóczenia się po lesie lub wylegiwania się w jaskini.
Dzisiaj postanowiłem zaryzykować. Chciałem się wreszcie wyrwać z tego nudnego życia, poczuć adrenalinę, lecz nie strach, przeżyć przygodę. Dlatego postanowiłem wybrać się na Magiczną Skałę. Słyszałem wiele plotek na jej temat, lecz ani jednej nie sprawdziłem sam. A skoro mam taką możliwość, to czemu by z niej nie skorzystać?
Aby dotrzeć na Magiczną Skałę, trzeba przebyć długą drogę. Przede wszystkim muszę wydostać się z Lasu Mieszkalnego, by następnie przeciąć Las Łowów, kierując się na północ. Potem już tylko Miłosny Zakątek, Łuki i będę na miejscu.
Przejście połowę tej trasy zajęło mi cały dzień. Oczywiście, nie spieszyłem się, bo i po co, skoro nie ma takiej potrzeby. Rozkoszowałem się zapachami, podziwiałem widoki. Korzystałem z wolności, którą sam wywalczyłem.
Musiałem zatrzymać się gdzieś na noc. Przez długi czas krążyłem, nie mogąc znaleźć odpowiedniego miejsca. Niektóre rejony okazywały się zbyt wilgotne, inne nieosłonięte przed chłodnym wiatrem. W końcu jednak wypatrzyłem pewne miejsce. Była to niewielka nora, zapewne lisia, na szczęście dawno temu opuszczona przez właściciela. Z uśmiechem na ustach wpakowałem się do środka. Było trochę ciasno, ale nie narzekałem. Ułożyłem się, lecz nie czułem zmęczenia. Leżałem z otwartymi oczami, wpatrując się w rozgwieżdżone niebo nad sobą. Wkrótce ciemność ukołysała mnie do snu.
Nie spodziewałem się, że obudzę się tak wcześnie. Zamrugałem oczami i ziewnąłem, by odgonić sen, który wciąż jeszcze panoszył się na obrzeżach moich myśli. Musiałem go odepchnąć, nie mogłem się rozleniwić. Miałem już wstawać, lecz poczułem, jak coś spada na mnie z góry. Potrząsnąłem głową, nie przywiązując do tego zbyt wielkiej wagi i zacząłem gramolić się do wyjścia. Uniosłem głowę i wtedy ciemność przysłoniła mi świat. Sekundę wcześniej zdołałem dostrzec ruch na zewnątrz nory. Dawny lokator?, zastanawiałem się. Wątpliwe. Najpierw sprawdziłby, kto zajął jego mieszkanie. Jeśli przeciwnik byłby silniejszy od niego, uciekłby i poszukał nowej kryjówki. Jeśli natomiast uznałby samego siebie za mocniejszego, rozpocząłby walkę. Zasypywanie nie kwalifikowało się do żadnego z tych wyjść.
Walcząc z odruchem wymiotnym, ponieważ ziemia wpadła mi do ust, zacząłem przekopywać się w górę. Szybkimi ruchami rozgarniałem ziemię i wkrótce wydostałem się na powierzchnię, gotowy do walki. Wprawdzie nie miałem pojęcia, kogo się spodziewać, lecz wolałem być przygotowany na każdą ewentualność. Takiej, jaką zastałem, nie przewidziałem. Przede mną stała wilczyca. Brązowa o zielonych oczach praktycznie zlewała się z otoczeniem. Dostrzegłem zawiązaną na szyi czarną chustkę, która odróżniała ją od drzew i krzewów wokół. Spoglądała na mnie nieufnie, w oczach czaiła się determinacja. Rzuci się na mnie?, przemknęło mi przez myśl. Całkiem możliwe, odpowiedziałem sobie od razu.
- Jestem Maydrin.- przedstawiłem się. Tak najlepiej rozpocząć rozmowę - ujawnić jakąś informację o sobie, by druga osoba wiedziała, że nie mamy nic do ukrycia, że jesteśmy warci uwagi, zaufania. Wilczyca mierzyła mnie wzrokiem, nie odpowiedziała od razu.
- Wataha Prawdziwej Przyjaźni?- zagadnąłem po raz drugi. Wadera spojrzała mi w oczy, zastrzygła uszami. Zwróciła na mnie uwagę.
- Tak - odparła, przeciągając samogłoskę. - Od dawna jesteś członkiem?
- Dwa tygodnie.- Wzruszyłem  ramionami. - Może mi zaufać.
- Deathre.
- Miło mi cię poznać, 
mionami.- Jak ci na imię?
Wahała się chwilę, niepewna, czy Deathre. - Uśmiechnąłem się przyjaźnie.
- Bez wzajemności - odrzekła sucho. - Co robiłeś w tamtej norze?
- Spałem.
Wadera uniosła brew.
- Spałeś? - powtórzyła jak echo. - To nie jest Las Mieszkalny.
- Widzę.- Zacisnąłem usta, by powstrzymać się od ironicznej uwagi. - Idę na Magiczną Skałę, musiałem gdzieś przenocować.
- Najwyraźniej szedłeś okrężną drogą - wytłumaczyła mi, choć widać było, że jest tym znudzona, jakby po raz setny powtarzała szczeniakowi: ,,Nie dotykaj tego.''- Idąc przez Las Odpoczynku i Katakumby, dotarłbyś tam dwa razy szybciej.
- Skąd wiesz, że specjalnie tędy nie poszedłem? - droczyłem się.
W oczach zapłonęły jej niebezpieczne ogniki, jakby rozgniewała ją moja uwaga.
- Nie moja sprawa - wzruszyła ramionami.
Zapanowała chwila ciszy.
- Idź stąd. - powiedziała poważnym tonem. Ta uwaga zdziwiła mnie i zdenerwowała jednocześnie. Nie będzie mi mówić, co mam robić! Nigdy więcej nie będę się nikomu podporządkowywał. Jestem wolny. Kiedy już miałem wygłosić jakąś kąśliwą uwagę, Deathre dodała:
- Jestem tu na łowach. Z Avaer i Abyss. Nie przeszkadzaj nam.
Wadera mówiła takim tonem, który sprawiał, że miałem ochotę uderzyć ją w pysk. Promieniowała pewnością siebie i siłą. Pani wszechświata, prychnąłem w myślach.
I właśnie w tej chwili rozległ się dziwny dźwięk. Zaburczało mi w brzuchu. Deathre zmarszczyła brwi, przyglądając mi się w skupieniu. Nie skomentowała tego, lecz miałem wrażenie, że usiłuje nie wybuchnąć śmiechem. Odwróciłem się, czerwony na pysku, zły i zażenowany. Ruszyłem przed siebie, nawet nie sprawdzając, czy idę w kierunku Magicznej Skały.
- Mamy upolowane zające! - krzyknęła za mną Deathre. W jej głosie słyszałem nutę rozbawienia. - Jeśli jesteś głodny, może damy ci trochę.
- Nie, dzięki - burknąłem pod nosem. Nieświadomie jednak zatrzymałem się, kończyny zaprotestowały przeciwko dalszej wędrówce. Żołądek domagał się jedzenie. Od dwóch dni nic nie jadłem, a to dlatego, że poniekąd jedzenie mi się znudziło. Mogłem robić mnóstwo innych rzeczy, zamiast marnować czas na jedzenie. Ta sama, jednostajna czynność- przeżuwanie, połykanie. Lecz nie można nie jeść w nieskończoność.
Nawet się nie zorientowałem, a wracałem w kierunku brązowej wilczycy, która czekała na mnie z szyderczym uśmieszkiem na ustach.
- Prowadź - westchnąłem.

<Deathre?>

piątek, 10 kwietnia 2015

Od Bellis do Arna

Była śliczna pogoda. Słońce znajdowało się w zenicie. Wiał delikatnie wiatr, a znad potoku zimna bryza, która odświeżała powietrze. Podeszłam bliżej, aby napić się nieskazitelne czystej wody. Po drugie stronie siedział mały ptaszek, był to podajże kos. Wpatrywał się w moje ruchy i podskakiwał wzdłuż strumyka. Ja nadal piłam. Wszedł do niego i powoli zbliżał się do mojego pyska. Podniosłam głowę, a on wrócił na swoje miejsce.
- Piękna pogoda, prawda ? - spytałam nie licząc na odpowiedź. - Dużo zwierząt przychodzi na tereny mojej watahy, aby napić się ze strumienia.
- Ćwirr-Ćwirr.
- Acha ! - wykrzyknęła, a ptaszek ponownie odsuną się o kilka kroków. - Przepraszam. Pewnie serduszko bije Ci jak oszalałe. Nie masz się czego bać. - uspokoiłam małe stworzonko.
- Ćwir-Ćwir-Ćwir. - podszedł.
- Zdradzę Ci pewien sekret. Ponoć potok ten leczy rany, ale ani mru-mru !
- Ćwi..
- Powiedzmy, że nie miałeś zamiaru nic powiedzieć. - zaśmiałam się cichutko. - Muszę już iść, ale przyjdę, tu na zachód słońca. Bardzo chętnie Cię jeszcze zobaczę.
- Triu-Triu ! 
- Do zobaczenia !
Idąc przez las natrafiłam się na jarzyny. Próbowałam przejść nie narażając się na bolesne ukucie, wiedziałam także, iż oprócz tych owoców rosą tu także bardzo trujące rośliny zwane Kambulą. Wyglądają podobnie, ale ich kolce są czerwono-niebieskie. Wracając do mojej próby przejścia, niestety nadziałam się. Zaczęłam się cofać, co spowodowało następne bóle poduszeczek jak i samych łap. Wyszłam, zobaczyłam i zemdlałam. Usłyszałam jedynie biegnącego wilka...

<Arno?>


Od Sii CD Valixy i Powerlessa

Gdy zobaczyłam Valixy widać było że bardzo kocha Powerlessa i jest z tego dumna. Zapadła niezręczna cisza.
- Może gdzieś się przejdziemy ? - zapytał się Powerless aby zrobić coś z tą ciszą.
- A może pójdziemy na Wybrzeże ? - zaproponowała Valixy.
- A czemu by nie jest tam pięknie. - powiedział Powerless.
- Świetny pomysł - dopowiedziałam. 

Szczeniaki się również ucieszyły, tak więc poszliśmy. Szczeniaki przez całą drogę były z przodu nas i się wygłupiały. Nagle za bardzo się oddaliły, a Powerless pobiegł po nie.
- Valixy czy wiesz że masz piękne oczy. A wiesz dlaczego?
- Nie.
- Dlatego, że są przepełnione miłością do Powerlessa, ale też są waleczne jak twoje serce. A Powerless opowiadał mi o tobie jak byłaś mała. No nic powinniśmy dojść do nich, chodźmy.

<Valixy?Powerless?>

czwartek, 9 kwietnia 2015

Arno w naszej watasze !

Wyciem powitajmy nowego basiora !

Trixy Adoptowała Reiven !



Wyniki !

Ankieta została zamknięta. Ilość głosów się nie powtarza dlatego śmiało mogę ogłosić zwycięzców !
  1. Deathre
  2. Abyss
  3. Sia

Gratuluję i dziś rozdam nagrody ;) Przypomnę je:
  1. Zmiana stanowiska lub wygranie drugiego (jeśli będzie chciał/ła) + 900 rubinów
  2. Zmiana towarzysza (jeśli będzie chciał/ła) + 700 rubinów
  3. 600 rubinów

środa, 8 kwietnia 2015

Od Powerlessa CD sii

Sia położyła na mnie swoją głowę.
-Jak sobie życzysz - odparłem i szczerze się uśmiechnąłem
Wadera odwzajemniła uśmiech. Jeszcze chwilę tak siedzieliśmy, a potem Sia zawołała szczeniaki i poszliśmy po Valixy. Po paru minutach dotarliśmy na miejsce. Valixy była w jaskini.
-Witaj tato - powiedziała z uśmiechem
-Witaj, to jest Sia - powiedziałem - a to Sliven, Num i Scal
Zapadła niezręczna chwila ciszy.
-To gdzie teraz idziemy? - zapytałem

<Sia?>

Hmm... :P

Jak spojrzycie na ankietę, to wydaje się normalna, ale... ale wynik, to coś naprawdę dziwnego, bynajmniej powodujący zaskoczenie ! Robimy dogrywkę ! Jaką ? Kolejna ankieta, lub będę pisać i oczekiwać głosów, za którym jesteście ? Proszę o szybkie odpisywanie ! Ja i uczestnicy czekamy ;)

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Luck odchodzi :'(

Luck... będziemy tęsknić :( Zostaję teraz sama... sama ze szczeniakami. Mamy nadzieję, że kiedyś wrócisz :<

3 dni temu... przepraszam ;(

3 dni temu Abyss miała swoje 5 urodziny ! 
No więc wszystko masz na górze ;)

Nowa strona !

Strona tak zwie się "Życzenia" ! Jak sama nazwa wskazuje są tam życzenia na różne okazje. Jeśli chcecie takie złożyć po prostu wysyłacie mi je ;). Co tu mogę więcej opisywać... wchodźcie i czytajcie !
Bellis

Od Sii CD Powerlessa

Szczeniaki bawiły się wspaniale razem z Liamem. Powerless usiadł na głazie aby mieć ich wszystkich na oku. Zauważyłam że trochę tak jak by posmutniał. Podeszłam do niego.
Powiedział mi że kiedyś również zaadoptował szczeniaka o imieniu Valixy ale teraz jest już dużą i waleczną waderą, uśmiechną się ale nie swoim prawdziwym uśmiechem.
- Może pójdziemy po nią. -zapytał się Powerless.
- No jasne że pójdziemy, ale jak ty się rozchmurzysz i pokarzesz mi swój prawdziwy uśmiech. - powiedziałam i położyłam swoją głowę na nim.

<Powerless?>

sobota, 4 kwietnia 2015

Konkurs...

Opowiadań nie wysyłały mi 2 wilki, no cóż mam nadzieję, że następnym razem lepiej wam pójdzie. Jest już ankieta, a opowiadania możecie zobaczyć w etykiecie Konkurs WIOSENNY lub od razu przejście: Klik ! Głosujcie ! Powodzenia !
Bellis

Od Powerlessa CD Sii

- Idziemy - oznajmiłem.
- Hura! - krzyknęły szczeniaki.
Zdecydowaliśmy pójść nad jezioro. Kiedy doszliśmy Liam od razu wskoczył do wody, a szczeniaki za nim. Zaczęli się bawić. Ja wskoczyłem na niski głaz i przyglądałem się im. Liam kiedyś tak samo bawił się z Valixy. Po chwili podeszła do mnie Sia.
- Wszystko w porządku? - zapytała.
- Tak - powiedziałem i się uśmiechnąłem - też kiedyś adoptowałem szczeniaka...
- To może się zaprzyjaźni z moimi? - zapytała Sia.
- Już jest dorosła...ale jak chcesz to możemy po nią pójść - powiedziałem

<Sia?>

piątek, 3 kwietnia 2015

Wilki...

Do jutra zapisane wilczki (konkurs) mogą wysłać mi opowiadania ! Nie dłużej ! Przedłużyłam o kilka dni przez zapominalskich ;( Wadery, które mi już wysłały nie martwcie się ;) Czekam :3
Bellis