sobota, 28 marca 2015

Abyss - Konkurs Wiosenny

Obudziłam się bardzo wcześnie. Było jeszcze ciemno. Rosa nadal spała. Postanowiłam zrobić sobie mały spacer. Wyszłam z jaskini. Szłam tak parę minut, potem zaczęłam wdrapywać się na drzewo. Położyłam się na najwyższej gałęzi i wpatrywałam się w wielki srebrzysty księżyc. Było w nim jakieś hipnotyzujące piękno. Nagle moją uwagę przyciągnęło słabe światło w dole. Zeszłam niezdarnie z drzewa i zaczęłam się powoli zbliżać do źródła tego światła. Stałam się niewidzialna i zaczaiłam się w krzakach. Zobaczyłam na polanie młodego samca jelenia. Miał białą jak śnieg sierść i dziwne niebieskie znaczenia.



To od niego biło to słabe światło. Niestety zahaczyłam łapą o kamień i mały się spłoszył. Pobiegłam za nim, jednak go nie dogoniłam. Odpuściłam sobie pogoń i ruszyłam w swoją stronę. Nagle usłyszałam ciche nawoływanie. Poszłam w stronę dźwięku. Na miejscu zobaczyłam tego samego jelonka. Leżał na polanie i nawoływał swoje stado. Po krótkim czasie zauważyłam że jest ranny. Chciałam mu pomóc. Powoli wyłoniłam się z krzaków. Mały chciał uciekać, lecz nie mógł.
-Nie bój się, chce ci pomóc - powiedziałam prosto z mostu
Mały spojrzał na mnie zdziwiony.
- Jestem Abyss, a ty? - powiedziałam.
- Emm... Light, naprawdę mi pomożesz? - zapytał.
- Oczywiście - powiedziałam.
Light spojrzał mi w oczy, a potem rozpłakał się. Wzięłam go ostrożnie na grzbiet i ruszyłam w stronę mojej jaskini. Gdzieś tak w połowie drogi zaczęło świtać. Słońce oświetlało wielkie pąki na drzewach. W całym lesie było biało od przebiśniegów. Ptaki głośno śpiewały. Aż czuć było wiosnę. Kiedy weszłam do jaskini zobaczyłam że rosy tam nie ma. Nie przejęłam się tym zbytnio. Zabrałam się go opatrywania jelonka. Kiedy skończyłam poszłam z nim nad jezioro by napił się wody i zjadł świeżej trawy. Kiedy skończył znów się rozpłakał. Mówił że się zgubił. Nie mogłam go tu zostawić. Zaczęliśmy poszukiwania jego stada.
Przeszliśmy każdy możliwy teren watahy. Nigdzie nie było śladu jego stada. W końcu doszliśmy do Świętego Drzewa. Słyszałam że to drzewo odpowiada na różne pytania. Podeszłam z małym do samego pnia.
- Wiesz gdzie jest stado tego jelonka? - zapytałam.
Brak odpowiedzi. Ponownie zadałam pytanie. Brak odpowiedzi.
- Proszę, odpowiedź - powiedziałam.
Brak odpowiedzi. Powtórzyłam to jeszcze kilkanaście razy. W końcu drzewo przemówiło:
- Stado jest na zachód poza terenami watahy, tylko spierzcie się ponieważ stado niedługo z tam tond odejdzie....
Wzięłam Lighta na grzbiet i ruszyłam pędem na zachód. Po krótkim czasie zabrakło mi już tchu. Zatrzymaliśmy się przy jakiejś rzece. Light na chwilę się oddalił. Długo nie wracał, postanowiłam po niego pójść. Młody wpadł w łapy wielkiego niedźwiedzia. Niecodziennie wielki niedźwiedź przygniótł go łapą do ziemi. Skoczyłam na niego i wbiłam mu kły w kark. Misiek upadł twardo na ziemię, lecz bardzo szybko się podniósł. Wiedziałam że sama go nie pokonam. Wzięłam małego na grzbiet i ponownie ruszyłam biegiem w stronę stada. Miałam nadzieję że tego miśka po drodze zgubię. Nic z tego. Cały czas siedział mi na ogonie.
Nagle zobaczyłam pasącego się na polanie wielkiego jelenia o identycznym umaszczeniu co mały. Za nim było cale stado takich. Kiedy mnie zobaczył chciał uciec, ale na szczęście dostrzegł Lighta na moim grzbiecie. Niestety niedźwiedź ciągle mnie gonił. Wielki jeleń ruszył w jego stronę i nadział go na swoje rogi. Niedźwiedź padł martwy. Light niezgrabnie zszedł mi z grzbietu, podszedł do tego jelenia i wtulił się w niego. Wiedziałam że już jest bezpieczny. Stado mi podziękowało, a Light wtulił mi się w futro. Ruszyłam z powrotem do mojej jaskini rozmyślając czy kiedyś go jeszcze spotkam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz