środa, 18 marca 2015

Od Deathre do Jacoba

Szłam sobie spokojnie lasem. Niedawno upolowałam daniela, więc nie byłam głodna. Wędrowałam tak już od kilku dni. Z poprzedniej watahy zostałam wygnana... Wolę nie mówić dlaczego. Znalazłam wreszcie ładną polankę, a na środku niej drzewo. Zwinnym ruchem się na nie wspięłam i położyłam się spokojnie. Pora odpocząć. Wtedy zza krzaków wyszedł ciemnogranatowy basior. Miał białe końcówki łap i rozpiętą obrożę na szyi.Zauważył mnie podszedł do drzewa. Nie patrzyłam na niego. Nie chciało mi się.
-Co robisz w pobliżu mojej watahy?-zapytał spokojnie.
-Siedzę, nie widzisz? Tak w ogóle to miło poznać pana alfę.-odparłam sucho.
-Skąd wiesz ze jestem alfą?-spytał zdziwiony.
-Powiedziałeś, że wataha jest twoja. Najpierw myśl, potem mów.-powiedziałam. Chyba się zirytował.
-Może byś zeszła na ziemię? Tak w ogóle to Luck jestem.-oznajmił. Ja zeskoczyłam z gałęzi.
-Deathre, wilczyca ognia, do usług.-sztucznie się ukłoniłam.-Oprowadzisz mnie łaskawie czy będziemy tu stać?
-Czyli dołączasz do watahy?-spytał Luck.
-Tak, Sherlocku.. I parę małych szczegółów: Od czasu do czasu będę odrobinkę leczyć. Doskonale poluję, więc mogę się przydać. Domagam się stanowiska stratega wojennego. Zgadzasz się? To świetnie.-powiedziałam nie czekając na odpowiedź. Basior krótko pokiwał głową i ruszyłam za nim w stronę watahy.
Gdy skończył mnie oprowadzać, zapytałam go:
-Jest ktoś jeszcze na stanowisku stratega wojennego?
-Tak, Nero.-odparł.
-Jak wygląda?Muszę się z nim spotkać.-oznajmiłam.
-Czarny z białymi plamami, zielone oczy. Na pewno go rozpoznasz.
-Dzięki i do zobaczenia, panie alfo szanowny.-odparłam z uśmiechem. Luck się zaśmiał. Ja tym czasem pobiegłam szukać drugiego stratega wojennego.
Gdy biegłam w stronę wskazaną przez Lucka, wpadł na mnie jakiś basior. Miał beżową sierść i szarą czapkę oraz czarne słuchawki.
-Patrz jak łazisz, leszczu!-krzyknęłam.
-Przepraszam bardzo, ale nie tylko ty chodzisz po tym świecie i nie każdy będzie ci się z drogi usuwał.-powiedział na początku zdenerwowany.
-Stawiasz się?-wkurzył mnie i za mną znikąd wystrzelił siedmiometrowy słup ognia.
-Nie denerwuj się. Tak w ogóle to Jacob jestem.-oznajmił pogodnie.
-Deathre.- powiedziałam sucho, tak samo jak do Lucka. Już się uspokoiłam.


<Jacob? Sory za oschłość i wredotę Deathre, ale taki już ma charakter :P>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz