poniedziałek, 2 lutego 2015

Od Pirit

  Pierwsze dni w watasze zawsze są nerwowe, ale ja nic sobie z tego nie robiłam. Po prostu sobie będę i już. Poznawałam tereny. Aktualnie spacerowałam po Lesie Łowów. Wypatrywałam swojego śniadania. Węszyłam dość długo, aż w końcu poczułam mocny zapach saren. Podeszłam na odległość kilku metrów. Wiatr mi sprzyjał, więc nie było trudnością upolowanie dorosłego kozła.      Delektowałam się wybornym mięsem samca sarny, gdy nagle usłyszałam szelest. Nie byłam pewna czy to zwierzyna czy jakiś wilk. Jeśli wilk to czy jest z watahy? A może obcy? Otarłam łapą krew kozła z pyska, wstałam i zaczęłam warczeć.
  - Pokaż się - warknęłam.
Nie uzyskałam odpowiedzi, pomyślałam więc że to zwykłe zwierzę łowne. Jednak chwilę potem wyszedł nieznajomy wilk.
  - Kim jesteś? - spytałam go
  - Jestem nikim... Jestem tobą... Jestem wszystkim, co żyje! - mówił tajemniczo
Nie podobało mi się to. Przyjęłam postawę obronną, ale wilk chyba nie miał zamiaru atakować. Na razie...
  - Odejdź stąd. Te tereny należą do Bellis i Lucka - powiedziałam nie przestając warczeć
  - Ah! Czy nie boli cię gardło od tego warkotu? - zaśmiał się z ironicznym uśmiechem
  - Odejdź! - powtórzyłam prośbę bardziej stanowczo, lecz obcy zaczął się śmiać
Śmiał się szyderczo i z wyższością. Nie wytrzymałam, miałam ochotę przywalić mu w ten paskudny ryj. Rzuciłam się na niego i wbiłam przywołane ostrze w brzuch. Z rany polał się ciemnoczerwony płyn. Wilk zaczął kaszleć krwią. Poplamił przy okazji moje futro.
  - Mam cię dźgnąć jeszcze raz czy sobie pójdziesz? - szepnęłam mu prosto do ucha
  - Da...ruj... - wychrypiał
Wyciągnęłam miecz z jego ciała, po czym go odwołałam. Nieznajomy upadł na ziemię. Wstał i odszedł, lekko kulejąc. Gdy zniknął za horyzontem, usłyszałam czyjś głos. Nie byłam pewna, do kogo należał. 

<Ktoś dokończy?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz