poniedziałek, 2 lutego 2015

Od Bellis C.D. Luck

  To co usłyszałam od Świętego Drzewa, było straszne ! Nie mogłam sobie wyobrazić naszych dzieci !? Jakiej kol wiek miłości !? Tego wszystkiego, co mogło by mnie z nim łączyć ?! Cała ta sprawa była dla mnie nie do pojęcia.
Podeszłam do strumyka i zaczęłam uderzać o wodę łapą ze złości, wykrzykując: ,,Nienawidzę Cię Luck !,,. Znikąd pojawił się on...
  - Wszystko słyszałem. Co chcesz z tym zrobić ? - Spytał niepewnie, ale z tonem oznaczającym szczęście.
  - Nie wiem. - Powiedziałam oschle.
  - Pomogę Ci... - Orzekł i przerwał na chwilę. - Rzecz jasna założyć watahę !
  - Nie potrzebuję twojej pomocy !
  - Ale...
  - Nie ma żadnego Ale ! Idź z tond i nie wracaj. - Krzyknęłam w pełni urazy.
Pobiegłam do Świętego Drzewa...
  - Ach, cóż ty mi zesłałeś ! - Wymawiałam tonem przerażenia.
Cisza...
  - Zesłałeś Mnie basiora nieodpowiedzialnego, nie znającego się na życiu i każesz Mi z nim być ?! Jak mogę mieś z tym czym dzieci ?! Bojąc się czy, to właśnie jemu coś się nie stanie ! Zniszczy wszystko, wszystko co zrobiłam i to co jeszcze stworzę !!! - Byłam wściekła.
  Chrypiący i zmęczonym głosem odezwało się drzewo.
  - Daj mu szansę. Nie ma drugiego takiego samego jak on. Dzieci wasze będą zdrowe, a on zająć się nimi będzie umiał.
  - Udowodnij ?! - Powiedziałam pełna wątpliwości.
  Roślina zamarła, a ja usłyszałam jak zbliża się Luck. Bez wahania usiadł obok mnie i delikatnie się przybliżał.
  - Podjęłaś już decyzję ? - Spytał basior.
  - Co, zgadałeś się z nim, prawda ?
  - Nie ! Skąd takie podejrzenia...
  Tak czy inaczej nie odezwałam się, a słońce zaświeciło nam na pyski. Spojrzałam na niego. Luck zrobił, to samo, ale spojrzał mi się prosto w oczy. Powoli jego nos przybliżał się do mojego. Stało się i poczułam co on do mnie czuję.
  Z drzewa zaczęły spadać płatki śniegu oraz czerwone pączki róż. Na nosie osiadł mi śnieg, a basior zdjął go właśnie nosem. Po chwili było tak pięknie... wszystko było białe, w obrębie drzewa śnieg odziany był czerwonymi różami. To było takie roantyczne...
  - No chodź ! Pomożesz znaczyć mi teren ! - Powiedziałam dając mu całusa w policzek.

<Luck?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz