czwartek, 11 czerwca 2015

Od Powerlessa do Maydrina

Wszedłem na Magiczną Skałę zaniepokojony długą nieobecnością basiora. Widoki z niej były piękne jednak z daleka było czuć złowieszczą aurę. Nagle zobaczyłem Maydrina i go zawołałem. Kiedy się odwrócił w moją stronę z jaskini po drugiej stronie skały wypadł dziwnie wyglądający smok.


Stworzenie pędziło w stronę basiora.
-Uważaj! - krzyknąłem, ale było już za późno
Smok uderzył w Maydrina tak że o mało nie spadł ze skały. Basior stracił przytomność. Gad chciał zadać jeszcze jeden cios, nie mogłem na to pozwolić. Stanąłem na tylnych łapach i trzepotałem skrzydłami by wywołać ogromny podmuch wiatru który zdmuchnie gada. Jednak moje moce na nic się nie zdały, smok kiedy uderzyło go powietrze nagle zniknął i zmaterializował się na mną. Zaryczał wściekle i ruszył w moją stronę. Wiedziałem że sam go nie pokonam. W ostatniej chwili uskoczyłem, ale mało co nie spadłem ze skały. Szybko odzyskałem równowagę i wciągnąłem basiora na grzbiet. Zacząłem biec w stronę z której przyszliśmy, ale gad zmaterializował się parę metrów ode mnie. Zawróciłem szybko szukając innej drogi, niestety jej nie znalazłem. Wtedy wpadł mi do głowy pewien pomysł. Z ciągnąłem basiora z siebie i chwyciłem go  mocno łapami, a potem skoczyłem ze skały mając nadzieję zmylić smoka. Podczas spadania rozprostowałem skrzydła i wyrównałem lot. Szukałem najbliższego bezpiecznego miejsca na lądowanie. Poszukiwania przerwał mi ogłuszający ryk. Odwróciłem głowę i zobaczyłem że smok za mną leci. Nagle przyspieszył i kłapnął szczęką parę centymetrów ode mnie. Uniknąłem jego zębów, ale zaraz po tym smok powtórzył atak. Tym razem mu się udało. Złapał mnie za skrzydło rozdzierając ciekną błonę. Poczułem ciepłą krew i zacząłem spadać. Spadałem w stronę wody, to było nieuniknione. Spojrzałem na wodospad który był niedaleko, lecz na nim ujrzałem ciemną plamę.  Uświadomiłem sobie że za nim jest jaskinia. Postarałem się wyrównać lot. Rozdarte skrzydło boleśnie łopotało w powietrzu. Robiłem co mogłem by dolecieć. Myślałem że mi się nie uda i co gorsze uderzę w skałę. Jednak się udało wpadłem w kaskady spadającej wody, a potem do ciasnej jaskini za nią. Lądowanie było ciężkie, oboje przekoziołkowaliśmy parę metrów. Podniosłem się ociężale. Do środka wpadła głowa smoka, na szczęście cały się nie zmieścił. Zaryczał tak głośno jak tylko mógł, i próbował się wydostać, ale najwyraźniej utknął. Został nam tylko spacer w głąb jaskini. Po chwili Maydrin zerwał się na równe nogi.

<Maydrin?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz