niedziela, 7 czerwca 2015

Od Maydrina do Powerlessa

- Jesteś pewien, że chcesz tam iść?
Te wszystkie pytania mocno namieszały mi w głowie. Ciągłe dopytywania, niepewność...a przecież to tylko zwykła skała! Zapewne bardzo ładna i niezwykła, ale tylko skała. Wszystko jest wytworem plotek, wyobraźni wilków, które tam zawędrowały. Nie chcę opierać mojego życia na czyjejś opinii, wolę sam coś sprawdzić, a wtedy będę oceniał, czy Magiczna Skała warta jest całego tego szumu.
Zorientowałem się, że milczałem przez dość długą chwilę, a Powerless spoglądał na mnie wyczekująco.
- Oczywiście, że chcę - odparłem dumnie, choć wcale się tak nie czułem. Chciałem jedynie dodać powagi mojemu stwierdzeniu.- Chodź, ruszajmy.
Powerless trochę się ociągał, ale mimo strachu, który zapewne czuł na myśl, że zmierzamy w stronę tajemniczego paranormalnego miejsca, podążył za mną. Szliśmy w ciszy. Las rozbrzmiewał tysiącem głosów, świergotem ptaków, szelestem liści, które poruszał lekki wiosenny wiaterek. Było duszno, korony drzew zasłaniały słońce, ale też ograniczały widok nieba. W tamtej chwili dużo bym dał za choćby jedno spojrzenie na to niebieskie morze nad nami.
Las wkrótce zostawiliśmy za sobą, a to co ujrzeliśmy, było niepodobne do niczego, co dotąd widziałem. Magiczna Skała była ogromna. Wznosiła się nad nami jako blok szarobiałego kamienia, zasłaniając słońce. Czułem się przy niej taki niepozorny, zupełnie nieważny na tym wielkim świecie. Miejsce to miało swój urok.
Pobiegłem w stronę plaży, która majaczyła w oddali. Stojąc na piasku i wpatrując się w falujące morze, nie mogłem się nadziwić, że można było stworzyć coś tak pięknego, a jednocześnie niedostępnego dla zwierząt.
- Byłeś tu już kiedyś?- zwróciłem się do Powerlessa. Ten w odpowiedzi pokręcił przecząco głową.- Widzisz, nie jest wcale tak strasznie, jak ci się wydawało.
Rozejrzałem się wokół, próbując ogarnąć wzrokiem całe to piękno. Wtedy w oczy rzuciły mi się ledwo dostrzegalne schody wykute w skale. Wzniosłem oczy wyżej, lecz w tej samej chwili słońce wychynęło zza Magicznej Skały i zaświeciło mi prosto w oczy. Zamroczony, zamknąłem oczy, a następnie zamrugałem kilkakrotnie.
Pokonałem kilka pierwszych schodów, wciąż mając mroczki przed oczami. Nie poddawałem się jednak, bo na końcu tej przedziwnej ścieżki miała czekać na mnie nagroda, nowe miejsce, które trzeba było zbadać. Raz oglądnąłem się za siebie, by sprawdzić, czy Powerless podąża za mną. Dostrzegłem go jako malutką białą plamkę na tle błękitnej wody.
Nawet nie zorientowałem się, kiedy dotarłem na miejsce. Przede mną wznosiła się przedziwna rzeźba- masywny wilczy łeb wykuty w skale. Ogromne szczęki były rozwarte, a schody znikały w gardle wilka. Gdy znalazłem się w środku, dotarło do mnie, jak na zewnątrz było gorąco. Chłód tego pomieszczenia przenikał mnie do głębi, gdy spacerowałem ścieżką wciąż w górę i w górę. Potem droga gwałtownie skręciła w lewo i znów wyszedłem na światło dzienne. Skała na kształt gigantycznej tęczy opadała łagodnie w dół, łącząc się z drugą skałą, która wyrastała z morza po drugiej stronie wodospadu. Wodospad znajdował się akurat pode mną, hucząc i grzmiąc, a wody przelewały się przez niego z rykiem.
Powerlessa gdzieś wcięło, może nadal stał na plaży. Ruszyłem przed siebie, teraz jednak bardziej uważając na to, gdzie stawiam kroki. Wędrówka była nudna, ale do czasu. Jakiś czarny kształt spadł z nieba z oszałamiającą prędkością prosto na mnie. Z krzykiem odskoczyłem w bok, poślizgnąłem się i o mało co nie spadłem do wody. Serce biło mi szybko w piersi. Co to było?!
Lecz gdy rozejrzałem się, na skalnej drodze byłem tylko ja.
Coś się ze mną dzieje, przemknęło mi od razu przez myśl. Wtedy zaskoczyłem sam siebie, przypominając sobie plotki o zjawiskach paranormalnych, które miały tu miejsce. A co jeśli one są prawdziwe? Wtedy sam na własnej skórze się o tym przekonam, odpowiedziałem sobie. Potem dotarło do mnie, że już kompletnie ześwirowałem, bo gadam sam ze sobą. Wątpliwości kłębiły się w mojej głowie, nie potrafiłem zatrzymać natłoku tych ponurych myśli. Mieli rację. Wariuję. To był zły pomysł, Powerless miał rację. Spadnę? Co ja teraz zrobię...Zabiję się. Umrę przez własną ciekawość.
- Dysyć!- krzyknąłem, a mój głos odbił się echem od szarobiałych skalnych ścian. Obróciłem się w miejscu, upadłem na ziemię, zaciskając łapy na uszach. Potem wziąłem głęboki oddech, policzyłem do dziesięciu i znów wstałem.
- Maydrin!
Odwróciłem się, szukając źródła głosu. No pięknie, teraz słyszę, jak wołają moje imię, westchnąłem w myślach, zanim ujrzałem stojącego dziesięć metrów ode mnie Powerlessa. Napięcie uleciało.
Ruszyłem swobodnym krokiem w stronę wilka, choć w moich ruchach dałoby się jeszcze zauważyć niepewność. Przywołałem na pysk uśmiech i w myślach powtórzyłem słowa, które chciałem powiedzieć Powerlessowi: Zobaczyłem całą skałę, jest piękna. Ale tu okropnie gorąco, co? Czujesz to? Chodźmy już, zobaczyłem to co chciałem. Może tu kiedyś wrócimy?
- Uważaj!
Kto? Gdzie? Jak? Krótkie spojrzenie w stronę Powerlessa. Rozwarte oczy w geście przerażenia utwierdziły mnie w przekonaniu, że coś jest nie tak. Krótkie spojrzenie przez bark. Czerwone ślepia. Pazury. Ciemność

1 komentarz:

  1. I oczywiście Powerless jest proszony o dokończenie opka ;)

    OdpowiedzUsuń